Bloomberg pisze, że w Nowej Zelandii ceny w ciągu roku podskoczyły o 25%. Praktycznie każdy rynek nieruchomości na świecie jest przegrzany. Co ciekawe, bank centralny NZ bierze pod uwagę już ceny mieszkań w projekcjach inflacyjnych (to nowatorski ruch w skali świata), a EBC zaczął ostatnio brać mieszkania jako element posiłkowy przy analizowaniu podstawowego koszyka.
Przypominam - budujemy ok. 180k mieszkań rocznie, w budowie jest ponad 800k. To jest najwięcej w całej Unii Europejskiej. A spośród miast Polski najbardziej rozgrzany rynek jest w Krakowie (w stosunku do wielkości miasta).
Innymi słowy - Kraków ma największy potencjał w Europie do korekty.

Napinka na rynku jest coraz bardziej widoczna. Kojarzycie, żeby jeszcze chociażby w styczniu tego roku tyle osób pisało o tym czy jest czy nie ma bańki? Wtedy przecież Glapiński mówi, że mogą być ujemne stopy, to nie było tak dawno temu.

Tak więc sorry, to nie jest rok 2018 i jak ktoś przynajmniej z grubsza nie dostrzega pewnych ryzyk to jest zwyczajnie ślepy, nie rozumie tego albo nie chce nic widzieć.