platinium pisze:Eh, podczas ostatniego kryzysu miałem 14 lat i nie wiele z niego pamiętam. Natomiast porównywanie kryzysów jest też swojego rodzaju gadaniem prostego chłopa.
I tak i nie, pewne rzeczy są cykliczne, a na pewno cykliczna jest mentalność - i na nią głównie zwracam uwagę. I nie chodzi konkretnie o nieruchomości a ogólnie o wszystko inwestycyjne. Szczególnie jak coś było po wzrostach i zewsząd słyszało się że dobro X już tylko będzie rosło to moment żeby uważać. Ze wszystkim tak było. Mieszkania miały tylko rosnąć, kryzys zweryfikował. Bitcoin miał być po milion dolarów, okazał się że też miał swoje bańki. Ta sama mentalność kieruje każdym dobrem inwestycyjnym. Po prostu jak ulica rzuca się na jakieś dobro to znaczy że bańka jest już mocno pompowana, i nagle nie zarabiasz najwięcej na samym dobru a na wszelkiej maści produktów około tego dobro. Stąd wysyp szkoleń z inwestowania w nieruchomości, flipowania itp, czy masa szkoleń z blockchain. Jakby ci ludzie zarabiali na nieruchomościach to by tam siedzieli a nie tracili czas na szkolenie ludzi. Jest taka teoria że na gorączce złota najwięcej zarobili producenci szpadli - coś to przypomina?
platinium pisze:Podczas poprzedniego kryzysu akcje Apple spadly 2-krotnie. Podczas aktualnego wzrosły 2-krotnie. How is it possible?
No właśnie, czemu? Nie dziwi Ciebie to? Przecież to wbrew logice. Szczególnie że wtedy nie zamknięto gospodarki jak teraz. Rynki finansowe kompletnie oderwały się od gospodarki. Po poprzednim kryzysie wymyślono że dodrukiem będą chronić rynki finansowe przed spadkami. Taka specyfika amerykańskiego rynku gdzie ludzie po prostu siedzą na giełdzie i jakiekolwiek tąpnięcia to wyborcy realnie tracą ciężko uciułane pieniądze na emerytury, więc walnięcie giełdy jest tam politycznym samobójstwem. Ciężko to zrozumieć z naszej perspektywy gdzie giełda może sobie skakać i nie dotyka to przeciętnych ludzi, ale nie w USA. Dlatego warto obserwować teraz co się będzie działo, wybory w USA już za rogiem. Kolejne miesiące powinny pokazać czy chroniono Trumpa czy grają na mega walnięcie przed wyborami żeby politycznie go uwalić. Albo dalej będą drukować kasę i skupować wszystko co się da, a FED zaraz będzie właścicielem połowy rynku.
platinium pisze:Jaka była realna wartość mieszkań w 2007/08, a jaka jest teraz? (w porównaniu do średniej pensji). Jaki był poziom stóp procentowych, jakie bezrobocie, jaka inflacja, podaż mieszkań.
Wartość zależy co z czym porównujesz.
2007/08 to szczyt bańki, ale jak pójdziesz chwilę wstecz to już ceny były duuużo niższe. W porównywanie do średnich zarobków to teraz dogoniliśmy te z poprzedniego kryzysu. Dla mnie ostanie 2 lata to była już bańka, ale miała jeszcze potencjał do rośnięcia, covid trochę w to wszedł w momencie jak jeszcze szczyt nie był osiągnięty.
Koszty budowy - np. w Krakowie przez ostatnie 10 lat były dość stałe w okolicach 4.5-5tys. A mimo to ludzie mówili że wzrost cen w 2 lata o 50% jest uzasadniony bo ludzie więcej zarabiają. Ok, pewien wzrost o powiedzmy 10% jest uzasadniony, ale reszta to już pompowanie balonika i wzrost marż deweloperów.
Inflacja bardzo nie skakała, były nawet okresy deflacyjne.
Stopy procentowe - też zależy. PLN były wysokie więc ludzie siedzieli w walutach. Porównanie dzisiejszych kredytów w PLN do kredytów w PLN 12 lat temu nie ma sensu bo nikt takiego kredytu nie brał - sam będąc przed wyborem PLN z ratą 2300zł czy EUR z ratą na tamten moment 1500zł wybrałem euro bo Pan Tusk obiecał że do 2012r będzie w strefie euro a jednym z wymogów było utrzymania kursu w wąskich widełkach więc stwierdziłem że niewiele ryzykuję (tak wstyd się przyznać ale wtedy wierzyłem Tuskowi, ale na szczęście dobrze na tym kredycie wyszedłem). Teraz kredyt w PLN po ostatnich obniżkach stóp jest już minimalnie tańszy niż 12 lat temu we frankach. Więc można uznać że jest tu remis.
Ogólnie jest tu dużo czynników kształtujących ten rynek i dobierając odpowiednio kilka można udowodnić wszystko.
Aha, jak miałem naście lat to usłyszałem że realnie mieszania dla 4 osobowej (czyli powiedzmy mieszkanie ~70m2 czy domek pod miastem 100m2) powinny kosztować 100 średnich pensji, i tak na przestrzeni lat to by mi się zgadzało z momentami jak mieszkania rosły albo spadały. Tak wiem - to bardzo chłopska metoda ale moim zdaniem daje chociaż minimalny pogląd czy mieszkania są drogie czy nie. A wg niej są teraz bardzo drogie.
platinium pisze:Generalnie większość się różni. Nie wiem jaki ma cel mówienie że ludzie wtedy pisali (..). Przeglądałem kiedyś komentarze artykułów na bankierze z tego czasu i nie różniły się od dzisiejszych, ale też od tych z 2013. Zawsze frustracja, zawsze narzekanie że jest drogo, zawsze wątki z katastrą, z brakiem regulacji etc. '
Generalnie to tak wiele nie różni, szczególnie w mentalności. Dla przeciętnie zarabiającej osoby zawsze jest drogo - jak mieszkania są bardzo tanie (jak na początku lat 2000) to kredyty są kosmicznie drogi, jak kredyt tani to mieszkania za to drogie. Katastra to zawsze zagrożenie wiszące nad tym rynkiem (chociaż teraz już chyba się zmaterializuje w postaci podatku od deszczówki). Analogii jest mnóstwo.
platinium pisze:Jakby nie patrzeć dane przytoczone przez Mar G wyglądają nieźle - nawet biorąc pod uwagę większą podaż. Przez ostatnie miesiące wciąż była spora niepewność i nie przypuszczałem że to się tak odbije w stosunku do II kwartału.
Wszystko zależy jak to czytasz - ale biorąc pod uwagę bezwładność tego rynku to moim zdaniem różowo nie jest, ale dramatu też nie ma. Niektórzy zyskają, niektórzy stracą, życie. Ci co budowali racjonalnie i sprzedawali po uczciwych cenach nie stracą, ci co przesadzili albo zejdą z cen albo z zejdą z rynku. Takie są realia.
Ale też pisanie że sprzedaż 25% więcej przy 4x większej podaży wygląda nieźle - tutaj moim się mocno mylisz. Koszty uruchomienia 4x więcej inwestycji są ogromne, jak nie zaczną sprzedawać to będą w dupie.