platinium pisze:Kolejna linijka:Eksperci przewidują, że w najbliższym półroczu ceny mieszkań będą rosnąć (2/3 ankietowanych). Zaledwie 11% ekspertów liczy na spadki cen.
XD
orazRynek nieruchomości bardzo szybko zapomniał o pandemii. Dobitnie o tym świadczą wyniki sprzedażowe deweloperów za 1Q 2021. Są one na wyższym poziomie niż za analogiczny okres przed wybuchem epidemii.
No i co z tego? Pandemia się jeszcze nie skończyła. Kilka wypowiedzi z tego tekstu, które wskazują, że niekoniecznie musi być różowo:
Czy jest możliwe, aby na rynku mieszkaniowym dmuchała się tzw. „bańka”? Czy jest szansa, aby w niedługim czasie ceny mieszkań zaczęły spadać?
Tak, z miesiąca na miesiąc, z kwartału na kwartał pompować się będzie tzw. banka cenowa, której efekty doskonale pamiętamy z lat 2006 – 2007. Będzie jak zawsze w takich sytuacjach, jedni zarobią inni stracą, a pozostali będą zadowoleni, że nie mieli odwagi inwestować. Ceny mieszkań nieracjonalnie drożeją, kupujący reagują emocjonalnie i kupują praktycznie wszystko. Sprzedają się już nawet i te mieszkania w kiepskich lokalizacjach i złym standardzie. Podobnie jest z działkami i już nawet ziemią rolną sprzedaj się oferty, które czasem latami w biurach nieruchomości czekały na klientów. Rynek jest rozgrzany i ciągle podsycany rożnymi czynnikami: a to mizernymi lokatami w bakach, a to tanim kredytem, a to obawami, że po wprowadzeniu funduszy gwarancyjnego deweloperzy jeszcze podniosą ceny a to tym, że inflacja rośnie i wszystko drożeje. W tym szale zakupów proszę pamiętać, że rynek nieruchomości jest odbiciem gospodarki. jak również o tym, że z kwartału na kwartał rośnie liczba upadłości konsumenckich. Tomasz Błeszyński doradca rynku nieruchomości, prezydent Federacji Porozumienie Polskiego Rynku Nieruchomości
Jeśli praktycznie zerowe stopy procentowe w połączeniu z inflacją powyżej 4% utrzymają się przez dłuższy czas w Polsce, to może się to przełożyć na ryzyko wystąpienia bańki cenowej na rynku nieruchomości. Już teraz deweloperzy obserwują coraz częstsze zakupy lokali, które mają pełnić funkcję tezauryzacyjną, czyli przechowywać wartość po uwzględnieniu inflacji. Osoby posiadające oszczędności przez występowanie ujemnych realnych stóp procentowych są niejako zmuszone do poszukiwania alternatyw inwestycyjnych. Warto podkreślić, ze w Polsce mamy do czynienia z największą w całej Unii Europejskiej dysproporcją pomiędzy poziomem inflacji, a nominalną stopą procentową. Istotne będzie działanie strony podażowej, która może reagować, na zbyt dynamicznie rosnący popyt ze strony nabywców. To również w interesie deweloperów jest, aby rynek zbyt gwałtownie nie urósł, gdyż po takim wzroście jest zazwyczaj gwałtowne załamanie, z którym już mieliśmy do czynienia w roku 2009. Warto z tamtych wydarzeń wyciągnąć odpowiednie wnioski. Radosław Okulski – Inwestor/ekspert rynku nieruchomości.
Mamy sporo przesłanek wskazujących na bańkę. Bezprecedensowo długi cykl koniunkturalny, trwający, bez przerwy, dziesiąty rok z rzędu. Szalejące ceny gruntów, które podrożały na większości rynków o ponad 50% w ciągu ostatnich 5 lat. Wzrost cen materiałów budowlanych nawet o 50% na przestrzeni 12 miesięcy. To wszystko przypomina lata 2006 – 2007, kiedy rosła bańka, zakończona upadkiem Lehman Brothers i kilku innych amerykańskich banków, a który to upadek skończył się w Polsce 20% spadkiem cen mieszkań i 30% obniżką cen realizacji na przestrzeni lat 2009 – 2010. Weźmy także pod uwagę, że bieżącą sytuację napędzają niskie stopy procentowe kredytów mieszkaniowych oraz olbrzymie środki pomocowe, jakie płyną do gospodarki od państwa. Ponadto, uruchomione zostały liczne projekty infrastrukturalne, które przekierowują wykonawców z mieszkaniówki do budownictwa właśnie infrastrukturalnego. Zarówno niskie stopy, pomoc państwa, jak i duże inwestycje infrastrukturalne nie będą trwać wiecznie i zakończone w tym samym momencie mogą przynieść duże tąpnięcie na rynku mieszkaniowym. Michał Kubicki, prezes zarządu spółki CMP Center Management Polska sp. z o.o.
NeVeS pisze:Ja nie wiem gdzie wy macie te 11,5k na Zabłociu, wszędzie widzę ciągle te 13k-14k, tyle że dla mnie Zabłocie kończy się na Dekerta, wszystko dalej na północ to już jakieś mniej warte peryferia Zabłocia
13-14k to są oferty, z których niektóre wiszą już prawie rok. Do transakcji na bliskim Zabłociu dochodzi gdzieś na poziomie 11,5k, tj. piszę tu o tych maks. 10-letnich, najciekawszych budynkach. Gęsto upadkowane potworki mnie nie interesują.
Generalnie jak ktoś szuka i gada z pośrednikami to zapytajcie ile trzeba dać w cenie ofertowej, żeby mieszkanie teraz sprzedać w miarę szybko, tj. do miesiąca czasu. Zaskoczą Was odpowiedzi.
Generalnie nie ma presji na sprzedaż, bo ludzie są przekonani, że ceny będą tylko rosnąć i nie mają ciśnienia. Ale dokładnie to samo (i o tym prasa już nie pisze) jest po stronie kupujących, bo najmuje się teraz łatwo i tanio, nie mówiąc już o ludziach, którzy mają lokal i chcą np. zmienić na większy. Na rynku jest drogo to szukają pod miastem.
Obczajcie grafikę opublikowaną przez PKO Research dot. popytu na kredyty. Kraków na czerwono, ale już w gminach dookoła zainteresowanie rośnie - to tam teraz przenoszą się ludzie, którzy chcą teraz kupić, ale nie chcą akceptować żądań sprzedających.
twitter.com/PKO_Research/status/1389844832072486915
