Podrzucam ciekawą analizę sytuacji spoza tzw. mediów głównego ścieku cytowanych powyżej:
W przypadku nieruchomości spierają się często dwa dominujące poglądy. Pierwszy to traktowanie nieruchomości (mieszkań, kawalerek) jako tzw. “aktywa”. Jest to pochodna abstrakcyjnej wartości, wprost prowadząca do konkluzji, że posiadając nieruchomości uzyskamy najpierw samo-spłacający się wehikuł (najemca będzie nam płacił raty i odsetki i jeszcze spółdzielnię) a potem tzw. dochód pasywny.
Szczególnie w naganiarskiej narracji kamieniczników, wszelkie sugestie, że rynek nieruchomości powinien być regulowany, spotykają się z kwikiem, że jest to “atak komuchów na zaradnych”. Ta “zaradność” to założenie, że kapitał społeczny sam zbuduje się cudzymi rękami. Kamienicznicy sprywatyzują zyski, a o resztę musi zadbać ktoś inny. Może być samorząd lub państwo, ale podatków nie dostanie, bo przyspieszona amortyzacja i wrzucanie w koszty tzw. remontów, czyli po prostu pozbieranych z otoczenia faktur. Krótkowzrocznie, ale działa.
W Polsce wybudowano setki tysięcy przeciętnych nieruchomości, które w czasie bańki były nazywane apartamentami. W przeciętnych lokalizacjach, ze słabej jakości materiałów i z możliwie najtańszymi rozwiązaniami technologicznymi. W miastach potęgujące zatłoczenie i zabetonowanie, z niewystarczającą liczbą miejsc parkingowych dla skrzywionych w kierunku posiadania dużej liczby aut Polaków. Apartamenty projektowane zarówno pod mieszkanie, jak i pod wynajem, w efekcie nie nadające się do niczego.
Przedsiębiorczy i innowacyjny naród, jakim są Polacy, został wtłoczeni w system i stali się stabilizatorami systemu finansowego. Każdy udzielony kredyt hipoteczny oznacza 20 lat stałych przepływów finansowych, podatków i gówno-pracy świadczonej najczęściej na rzecz zagranicznego kapitału lub biurokracji.
Chyba najbardziej zapadającym w pamięć świadectwem popaprania jest logika “nie płacę właścicielowi, tylko spłacam swój^^ kredyt”. Co ciekawe, konkluzja osiągana jest bez triggerowania dysonansu poznawczego, nawet widząc własnymi oczyma spłacaną w pierwszej kolejności część odsetkową raty. Niebywałe, jak musi wyglądać proces decyzyjny, aby cieszyć się zarówno z możliwości spłacenia dwukrotności zbyt wysokiej i tak ceny, jak i za przywiązanie samego siebie do ziemi. Jakoś tak dziwnie się składa, że odsetki za pożyczony kapitał są wyższe, niż realny koszt pożyczenia tego kapitału.
cenazysk.pl/w-2021-pekla-w-polsce-banka-na-rynku-nieruchomosciMiłego czytania

EDIT:
Ekonomistaiznawca pisze:70% to zakupy za środki własne, a więc „za gotówkę”, a nie z kredytu,
Proponuję się zapoznać co jest klasyfikowane jako zakup "za gotówkę" - ostrzegam, możesz się zdziwić

Ale to nie pasuje do narracji więc lepiej o tym nie wspominać
