
Ceny mieszkań po 2017 roku rosły dużo szybciej niż wynagrodzenia, a więc odleciały też od zdolności przeciętnego konsumenta. Dalsze wzrosty podczas pandemii to likwidowanie lokat, nie zakupy pod siebie. AMRON szacuje, że ok. 50% zakupów to były zakupy inwestycyjne, a w takim Krakowie pewnie dużo więcej.
Skrajny DTI wg. rekomendacji S to 40-50% (w zależności od dochodów). Przy czym teraz co trzeci wniosek kredytowy idzie do odstrzału. Aby mieć poziomy krajów zachodnich... musielibyśmy być krajem zachodnim. Raczej polecałbym porównywanie siły nabywczej Polaków do Czech, Słowacji czy Węgier, nie do Niemiec czy USA.
Najlepszą krótkoterminową projekcją co się będzie działo na rynku jest obserwowanie Warszawy - to jest połowa zakupów mieszkań w Polsce. Też połowa wszystkich kredytów przypada na stolicę. Jak tam się coś dzieje to za pół roku będzie się działo u nas - przynajmniej dotychczas to się sprawdzało.